Jan Urban (selekcjoner reprezentacji Polski): - Były pewne momenty, na pewno z wyniku możemy być zadowoleni, ale jest wiele do poprawy. Wiedzieliśmy, że będziemy w wielu fazach meczu zdominowani przez Holendrów i będziemy mieli szanse na szybkie ataki. Nie było nie wiadomo ile sytuacji, ale były momenty, że fajnie wychodziliśmy z szybkim atakiem i brakowało wykończenia. Mówiłem wcześniej, że musimy być odważni. Ja nie mam pretensji, że zawodnicy ryzykują, tak trzeba grać. Miałem trochę zastrzeżeń w defensywie, że nie wychodzimy do zawodników z piłką, mogliśmy to robić bardziej agresywnie, bardziej skoordynowanie. Jest nowy trener, nowi zawodnicy, nie zawsze się to zazębia. Na tle takich zawodników nie jest to łatwe do realizacji.
- Dumny to ja nie jestem. Osiągnęliśmy dobry wynik na trudnym terenie, ale musimy zapomnieć o tym meczu jak najszybciej. Będziemy go analizować dopiero po drugim spotkaniu. Musimy się na nim skupić, bo to najważniejszy mecz. To będzie zupełnie inny mecz, dziś nie byliśmy faworytem i w zupełnie innej roli będziemy w niedzielę, tam inaczej zawodnicy muszą się zachowywać pod względem odpowiedzialności, utrzymania. W meczu, w którym musisz wygrać, te zachowania są zupełnie inne. Pod względem psychologicznym niedzielne spotkanie będzie zupełnie inne.
Matty Cash: - Rzeczywiście lubię tu grać, jest tu wspaniała atmosfera, pamiętam ją z poprzedniego meczu, w którym też strzeliłem. Świetna gra całego zespołu, dobrze broniliśmy, to pozwoliło zremisować i nie chodziło tylko o mojego gola. Pokazaliśmy wspaniałą determinację i wspaniale jest grać dla swojego kraju. Wiem, że wcześniej w meczu nie trafiałem, ale potrafię strzelać. Poprzednia próba poleciała w trybuny, ale wiedziałem, że w końcu się uda.
Kamil Grosicki: - Na pewno pokazaliśmy charakter i pokazało to, że każdy zawodnik jest ważny w reprezentacji, każdy, kto dostanie szansę, musi dać "maksa". I ci, co grają od początku, i ci, co weszli, dali z siebie wszystko i wyszarpaliśmy remis. W takich momentach buduje się charakter zespołu i pewność siebie. Przed takim ważnym meczem jak z Finlandią zdobycie punktu jest bardzo ważne. Wiedzieliśmy, że w tym meczu będziemy cierpieć, bo wiemy, jak Holandia potrafi utrzymać się przy piłce. Bardzo dobrze się broniliśmy i czekaliśmy na swoje momenty, bo w meczu zawsze są momenty. Nawet w I połowie mieliśmy kilka fajnych wejść, czasami można było z akcji więcej wyciągnąć. Cieszy reakcja zespołu po zmianach. Zespół cierpiał, ale zasłużył na bramkę.
- Jutro wracamy do Polski, dwa dni regeneracji, trener będzie musiał ułożyć plany na mecz, bo na papierze jesteśmy faworytem. Ten punkt nakręcił zespół pozytywną energią i przełoży się to na naszą grę ofensywną. Trener wprowadził pozytywną energię, tego najbardziej brakowało w reprezentacji. Grzechem byłoby nie wykorzystać w niedzielę tej szansy. Jest pierwszy krok, jest nowa era, nowy selekcjoner. Ten mecz pokazał, że trener nie patrzy na nazwiska i kto gdzie gra. Wiadomo, że to wszystko, co się wydarzyło, sprawiło, że to nie był odpowiedni czas, żeby zejść z reprezentacyjnej sceny. Dla takich momentów jak dziś trener Urban mnie powołał.
Przemysław Wiśniewski: - Wydaje mi się, że zagrałem poprawnie. Nie ukrywam, że ciężki debiut z klasowym rywalem. Cieszę się, ale przede wszystkim z chłodną głową, ze spokojem podszedłem do tego meczu, żeby się nie spalić. Przede wszystkim robiłem swoje, trener powiedział mi, że mam robić to, co robię w klubie i się nie spalać. W ogóle się nie stresowałem, byłem pewny siebie. Nie ukrywam, że dużo mi pomogło, że chłopaki mi dużo pomogli, "Bedi", "Kiwi" i "Lewy" podchodzili, wspierali, to duży plus.
- Wierzyliśmy w to, że możemy ugrać ten punkt. 70-80% czasu spędziliśmy w defensywie i takie było założenie, żeby atakować z kontrataku. Cieszy ten punkt. Media piszą, że jesteśmy faworytem, ale to będzie bardzo ciekawy mecz z Finlandią. Stałe fragmenty ćwiczyliśmy, podjęliśmy decyzję, żeby kryć strefą, ale wiemy, że Dumfries potrafi strzelić głową i niestety komuś uciekł. Założenia na dziś były, żeby grać agresywnie, słynny doskok i odskok, nie dać im się obracać z piłką. W innych meczach grali dużo piłek za plecy i chcieliśmy tego uniknąć, dlatego stanęliśmy niżej.
Robert Lewandowski: - Oprócz punktu, który zdobyliśmy, cieszy to, że jesteśmy w stanie przy dobrej organizacji, nastawieniu urwać punkt takiej drużynie. Ten mecz z Finlandią może inaczej wyglądać i naszym celem jest zdobyć trzy punkty. Dziś jako zespół zagraliśmy konsekwentnie, przede wszystkim w obronie. Moją rolą było wyłączać Frenkie'ego de Jonga, nie pozwolić mu tańczyć z piłką, podejść do niego, poskrobać go, żeby prościej grał, szybciej. On często napędza zespół Holandii czy u nas Barcelony. Czasami sami się zamykaliśmy na bokach, a można tam było przegrać piłkę. Przy tych ofensywnych akcjach, gdybyśmy to lepiej rozgrywali, to moglibyśmy kilka akcji więcej stworzyć. W ataku pozycyjnym z Finlandią musimy szukać innych rozwiązań.
- Trener kupił mnie wewnętrznym spokojem, jasnym przekazem tego, co od nas oczekuje, jak chce, żebyśmy grali. To był tak jasny przekaz, że wszystko było jasne od razu. Dziś cierpliwością udało nam się strzelić bramkę. Ten spokój było też czuć na boisku, grając defensywnie. Rozmawialiśmy z trenerem, taki był plan, żebym zszedł z boiska, te pierwsze mecze po urazie nie wiadomo, jak organizm zareaguje. Wiadomo, że to nie był mecz typowo pod napastnika. Miałem swoje zadania, wykonałem je i zawodnicy, którzy weszli, wykonali swoją robotę, np. Paweł Wszołek, który wygrywał pojedynki z Dumfriesem. Chłodna głowa pomaga.
|