1/16
Pucharu Polski 1955
Lechia Gdańsk 3-2 Kolejarz Nowy Sącz
1/8 Pucharu Polski 1955 - 28.04.1955, Kraków
Gwardia (Wisła) Kraków 0-1 Lechia Gdańsk
0:1 Alfred Kobylański 4'
Gwardia: Kalisz, Piotrowski, Szczurek, Budka, Snopkowski, Jędrys, Kotaba,
Kościelny (Adamczyk), Mordarski, Rogoża, Dudek.
Lechia: Gronowski II, Kusz, Korynt, Lenc, Czubała (Kupcewicz), Kaleta,
Nowicki, Adamczyk, Gronowski I, Goździk, Kobylański.
Sędzia: Franczykowski (Bielsko)
Widzów: 12.000
Lechia odniosła szczęśliwe zwycięstwo w Krakowie po bardzo szybkim
objęciu prowadzenia. Gwardia miała przez całe spotkanie przewagę, ale
jej atak jakby bał się przypadkiem strzelić na bramkę Gronowskiego,
który mimo to udowodnił, że słusznie należy do czołówki bramkarzy polskich.
Gdańszczanie bardzo często grali na czas, a w drugiej połowie robili
to w sposób bardzo rażący.
ćwierćfinał Pucharu Polski 1955 - 02.06.1955, Warszawa
Gwardia Warszawa 1-2 Lechia Gdańsk
0:1 Alfred Kobylański 26'
1:1 Hachorek
1:2 Alfred Kobylański 102'
Gwardia: Stefaniszyn, Markowski, Maruszkiewicz, Ochmański, Hodyra,
Wiśniewski, Kubik (Kulesza), Brzozowski, Hachorek, Zientara, Baszkiewicz.
Lechia: Gronowski II, Kupcewicz, Korynt, Lenc, Kaleta, Musiał, Gronowski
I, Adamczyk, Goździk (Rogocz), Nowicki, Kobylański.
Sędzia: Cyprys (Opole)
Widzów: 3000
Obrońca Pucharu Polski uległ w meczu ćwierćfinałowym, po 120 minutach
gry, Lechii Gdańsk 1:2. Jedenastka z Wybrzeża potwierdziła jeszcze raz,
że ma szczęście do warszawskich boisk, szczęście, które uśmiecha się
w najmniej oczekiwanych momentach. Tym razem bowiem decydującą o zwycięstwie
bramkę zdobyła ona w okresie wyraźnej przewagi gospodarzy, wykorzystując
widoczną pomyłkę sędziów.
Do przerwy gra była interesująca i wyrównana, akcje zmieniały się błyskawicznie.
Kobylański uzyskał prowadzenie dla gdańszczan, następnie Hachorek wyrównał.
W drugiej połowie obraz gry radykalnie się zmienił - obie drużyny wyraźnie
osłabiły tempo, zmniejszyła się ilość szybkich akcji i celnych strzałów.
Wobec nierozstrzygniętego wyniku sędzia zarządził dogrywkę, w której
gdańszczanie zdobyli decydującego o awansie do półfinału gola. Zwycięską
bramkę Lechia zdobyła w 12 minucie dogrywki. Piłka po wybiciu obrońcy
Gwardii trafiła w nogę napastnika gości, a następnie wyszła na aut.
Tymczasem sędzia liniowy, a za nim i sędzia główny zadecytowali o rzucie
rożnym. Dobrze wykonany korner przez Nowickiego przejął na głowę Gronowski,
jego podanie przechwycił z powietrza Kobylański i zamienił na decydującą
bramkę spotkania.
Mecz stał pod znakiem pojedynku najlepszego napastnika Gwardii - Hachorka
z reprezentacyjnym stoperem Koryntem i wypadł zdecydowanie na korzyść
tego drugiego.
Po tym zwycięstwie, gdy okazało się, że Lechia wylosowała drugoligową
Odrę, w Gdańsku zapanowała euforia. Kibice już widzieli Puchar Polski
na Wybrzeżu. Utwierdzała ich w tym miejscowa prasa, drukując nader optymistyczne
wypowiedzi zawodników i działaczy Lechii...
półfinał Pucharu Polski 1955 - 16.06.1955, Gdańsk
Lechia Gdańsk 2-1 Budowlani (Odra) Opole
1:0 Jerzy Kaleta 10'
2:0 Alfred Kobylański 51'
Lechia: Gronowski II, Kusz, Korynt, Lenc, Musiał, Kaleta, Gronowski
I, Adamczyk, Goździk (Rogocz), Nowicki, Kobylański
Budowlani: Kornek, Cichy, Dubiel, Skronkiewicz, Rogowski, Strociak,
Smajda, Słysz, Klik, Jarek, Spałek.
Sędzia: Fronczyk (Tarnów)
Widzów: 8000
Gdańszczanie odnieśli zasłużone zwycięstwo, będąc zespołem lepszym
przede wszystkim technicznie.
Grę rozpoczęli gospodarze uzyskując wyraźną przewagę w polu. Po kilku
akcjach atak Lechii w 10 minucie zmusił Korneka do kapitulacji - Kaleta
przytomnie wykorzystał piękne dośrodkowanie Gronowskiego i w pełnym
biegu oddał w prawy róg bramki opolskiej ostry strzał, nie do obrony.
Od tego momentu Lechia zwiększyła jeszcze tempo gry, jednak ataki biało-zielonych
kończyły się niecelnymi strzałami. Po przerwie, w 51 minucie gry po
ładnej akcji całej formacji ofensywnej, Nowicki podał Kobylańskiemu,
a ten z ostrego kąta nie dał opolskiemu bramkarzowi żadnych szans i
ustalił wynik spotkania na 2:0.
Powoli doszła jednak do głosu drużyna opolska. W 65 minucie Gronowski
po wypiąstkowaniu silnego strzału Słysza i po dobitce Klika, która trafiła
w słupek, pięknie obronił następną dobitkę Słysza. W 10 minut później
bramkarz gdański znowu broni w ładnym stylu strzał Słysza pod poprzeczkę,
bity z rzutu wolnego z odległości 30 metrów.
Ogólnie opolanie imponowali wielką ambicją, ale bardzo dobrze grała
defensywa Lechii, w której niezawodny Korynt całkowicie unieszkodliwił
wraz ze swoimi kolegami groźny duet gości: Jarka i Spałka. Jeśli nawet
kilkakrotnie napastnicy Odry przedostali się na pole karne, to Gronowski
II był tego dnia zaporą nie do przebicia.
finał Pucharu Polski 1955 - 29.09.1955, Warszawa
CWKS (Legia) Warszawa 5-0 Lechia Gdańsk
1:0 Henryk Kempny 2'
2:0 Henryk Kempny 8'
3:0 Ernest Pohl 32'
4:0 Henryk Kempny 52'
5:0 Jerzy Słaboszewski 75'
CWKS: Edward Szymkowiak, Antoni Masheli, Jerzy Słaboszewski, Jerzy
Woźniak, Marceli Strzykalski, Zygmunt Pieda, Edmund Kowal, Lucjan Brychczy,
Henryk Kempny (Longin Janeczek), Ernest Pol, Andrzej Cechelik. Trener:
Janos Steiner
Lechia: Henryk Gronowski II (Marcin Potrykus), Hubert Kusz, Roman Korynt,
Czesław Lenc, Jerzy Czubała, Jerzy Kaleta, Robert Gronowski I, Waldemar
Jarczyk, Władysław Musiał, Czesław Nowicki (Alfred Kobylański), Roman
Rogocz. Trener: Tadeusz Foryś
Bez większego problemu obronił CWKS dla Warszawy ogromnej wielkości
puchar. W czwartkowym finale, ani na moment nie było wątpliwości, że
zwyciężą wojskowi.
Piłkarze CWKS-u byli przed meczem bardzo bojowo nastawieni. Stojący
na straży bramki warszawskiej ponad pięćdziesięciokrotny reprezentant
barw narodowych Edward Szymkowiak opowiadał:
Do trzech razy sztuka, powtarzaliśmy sobie przed meczem w szatni. Raz
byliśmy już w finale ulegając warszawskiej Polonii, drugi raz odpadliśmy
również z lokalnym rywalem - Gwardią w półfinale. Teraz albo nigdy -
takie zawołanie poszło przez cały zespół, zanim wkroczył na murawę z
ogromną wolą walki i zwycięstwa. Naszym sojusznikiem okazała się też
przedmeczowa pewność siebie przeciwnika.
Wojskowi ruszyli do ataku z ogromnym impetem już od pierwszej minuty.
Plan taktyczny, polegający na zaskoczeniu rywala udał im się w stu procentach,
głównie za sprawą Kempnego, który już w 2 minucie zdobył pierwszą bramkę
przy biernej postawie lechistów, a w 8 minucie następną. Można powiedzieć,
że od tej chwili zawody przybrały jednostronny charakter, chociaż trzeci
gol padł dla warszawiaków dopiero w 32 minucie ze strzału Pola. Panowali
teraz niepodzielnie na boisku, grająć bez obciążeń, z polotem i popisując
się efektownymi sztuczkami, które przyniosły im po przerwie jeszcze
dwie bramki. Jedna była autorstwa Kempnego, który bez wątpienia zasłużył
na miano bohatera czwartego finału Pucharu Polski. Ujawnił w całej okazałości
swój wielki talent, a dzielnie sekundowali mu Pol i Brychczy.
Nie można natomiast nazwać bohaterem Korynta, który chociaż dwoił się
i troił, niewiele był w stanie zdziałać, przegrał przy tym szereg pojedynków
z napastnikami przeciwnika.
Lechia Gdańsk zaprezentowała się w Warszawie bardzo słabo. Zawiodła
generalnie koncepcja gdańszczan polegająca na kryciu "każdy swego",
a obrona nie miała żadnych szans w pojedynkach z lepszymi technicznie
i szybszymi napastnikami CWKS. Wojskowi mogli wygrać w znacznie wyższym
stosunku, kilkakrotnie jednak szczęśliwy przypadek pomógł Gronowskiemu
II, broniącemu bramki Lechii. Nadzieje licznych kibiców Lechii nie spełniły
się, ulubieńcy Wybrzeża nie potrafili zdobyć się na postawę godną pucharowych
finalistów, stanowiąc tego dnia jedynie tło dla popisów drużyny warszawskiej...