Maciej Zając, Robert Kolasa, Arkadiusz Kubik, Iwo Zubrzycki - z tymi zawodnikami władze Jagiellonii chcą rozwiązać kontrakty. Natomiast z Madrinem Piegzikiem nie została przedłużona umowa i też opuści białostocki klub.
- Po rozmowach z trenerem podjęliśmy decyzję, że ci zawodnicy pod względem piłkarskim nie pasują do zespołu - tłumaczy Aleksander Puchalski, prezes Jagiellonii. - Trener przedstawił swoje propozycje, zarząd swoje i były one bardzo zbieżne.
Jednak to, że czterem pierwszym zawodnikom klub dał "wolną rękę", nie znaczy wcale, że odejdą. Wszyscy mają ważne kontrakty i muszą się zgodzić na ich rozwiązanie.
Już wcześniej w identycznej sytuacji był Kolasa, jeszcze gdy zespół prowadził Adam Nawałka. Po rundzie jesiennej obrońca został wystawiony na listę transferową, ale został w klubie i w rundzie wiosennej był jednym z wyróżniających się piłkarzy (oprócz meczu z Arką Gdynia, w którym zawinił przy stracie bramki). Teraz być może będzie podobnie, a z zamiarem zmiany klubu nie noszą się też za bardzo pozostali zawodnicy.
- Najpierw muszę się wyleczyć. Praktycznie od czasu przygotowań do rundy wiosennej mam kłopoty z mięśniami brzucha oraz pachwiną - mówi Kubik. - Mam jeszcze przez rok ważną umowę z klubem i będę stawiał się na treningi czy to pierwszej, czy drugiej drużyny.
- Chcemy, żeby ci zawodnicy postąpili po dżentelmeńsku i odeszli - stwierdza z kolei Puchalski. - A jak nie zdecydują się na to, i tak ich nie widzę grających w pierwszym zespole. Będziemy zapewniać im wszystkie rzeczy, jakie im przysługują i nic więcej.
Jedno jest pewne, że nowego pracodawcy musi sobie szukać Piegzik. Miał on w umowie zapis, że jeżeli zespół nie wywalczy awansu, będzie można rozwiązać z nim kontrakt. W klubie powinien zostać natomiast Tomasz Moskal, któremu również wygasa umowa. Dziś być może zadecyduje się też przyszłość Adama Piekutowskiego, bramkarza krakowskiej Wisły.
- Kończy mu się okres wypożyczenia, ale jeszcze z nim będziemy rozmawiać - wyjaśnia prezes Jagiellonii. - Tak samo jak z Moskalem. Natomiast już wcześniej wypożyczenie skończyło się Rafałowi Misztalowi i odszedł.
Od tego, czy i kiedy odejdą zawodnicy, którzy dostali "wolną rękę", uzależnione jest, jacy piłkarze wzmocnią Jagiellonię. Na razie na wczorajszym, pierwszym po urlopach, treningu pojawili się zawodnicy, którzy wcześniej powrócili z wypożyczeń do innych zespołów, czyli Andrzej Olszewski i Mariusz Dzienis. W zajęciach wziął też udział Tomasz Wołczyk, który wraca do zdrowia po kontuzji.
Z kolei z osób wystawionych na listę transferową zabrakło Kubika, który ma kłopoty zdrowotne. Z dotychczasowej kadry nie było, z powodów osobistych, Ernesta Konona oraz Łukasza Nawotczyńskiego, któremu skończył się okres wypożyczenia z Wisły Kraków i teraz trwają rozmowy na temat wykupienia.
- Nie wiem, co ze mną będzie - przyznaje piłkarz. - Na pewno nie wrócę do Wisły, żeby tam grać w drugim zespole.
W zajęciach nie uczestniczył również Kamil Jackiewicz, który wpadł w oko trenerowi Szatałowowi podczas dwudniowych testów. Jednak za przejście do Jagiellonii jego obecny klub Kotwica Kołobrzeg zażądał wyśrubowanej ceny i Jackiewicz raczej nie zagra w Białymstoku.
Wczorajszy trening nie był zbyt intensywny, było to dopiero wprowadzenie do okresu przygotowawczego przed nowym sezonem. Po urlopach piłkarze byli w wyśmienitych humorach, praktycznie przez cały czas żartowali. Również trenera Szatałowa nie opuszczał dobry humor, o czym przekonał się Adrian Gudewicz, który musiał zrobić 20 pompek, bo kopnął piłkę, gdy zawodnicy mieli robić inne ćwiczenie.
Dziś piłkarze spotkają się na kolejnych zajęciach, a po nich wyjadą na pierwszy obóz. Będą ćwiczyć przez cztery dni w Olecku. Rozegrają też jeden sparing w sobotę z występującym w klasie okręgowej Promieniem Mońki.
|