półfinał
Pucharu Polski 1982/83
08.06.1983, Gdańsk
Lechia Gdańsk 0-0 Ruch Chorzów
Rzuty karne:
0:1 Kamiński (Ruch) - strzelił
1:1 Grembocki (Lechia) - strzelił
1:1 Gawara (Ruch) - poprzeczka
2:1 Salach (Lechia) - strzelił
2:1 Jaworski (Ruch) - Fajfer obronił
3:1 Wójtowicz (Lechia) - strzelił
3:1 Bąk (Ruch) - Fajfer obronił
Lechia: Fajfer, Marchel, Kulwicki, Kowalski, Salach, Józefowicz, Górski,
Grembocki, Kowalczyk, Polak (55' Wydrowski, 112' Klinger), Wójtowicz
Ruch: Jojko, Kamiński, Gawara, Walot, Wrona, Szewczyk, Nowak, Beniger
(57' Grzybowski), Lorens (91' Jaworski), Mikulski, Bąk
Żółte kartki: Szewczyk (Ruch)
Sędzia: Gerard Żelazko (Warszawa)
Widzów: 25.000 - 30.000
Po raz kolejny wielki sukces odnieśli młodzi piłkarze Lechii Gdańsk,
awansując do finału rozgrywek o Puchar Polski. W pokonanym polu pozostawili
gdańszczanie tym razem renomowany zespół Ruchu - najbardziej utytułowaną
drużynę w historii polskiego futbolu i ówczesnego lidera I ligi.
Od początku meczu, do ostatniego gwizdka trwała zacięta walka z okresową
przewagą to jednej, to drugiej drużyny. Ogólnie pierwsza połowa należała
do Lechii (strzały Wójtowicza i Kowalczyka oraz słupek po główce Salacha),
natomiast po zmianie stron inicjatywę przejął Ruch, wyraźnie przyspieszając
grę (w 51 minucie po główce Benigera piłka uderzyła w słupek, a dobitka
Gawary była minimalnie niecelna).
W pierwszej części dogrywki Lechia była bardzo bliska szczęścia, niestety
Merchel nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul w polu karnym
na Kowalczyku. Ku rozpaczy licznej widowni strzelił w poprzeczkę. Decydować
musiały rzuty karne, które lechiści wykonywali znacznie lepiej, niż
chorzowianie.
Warto wspomnieć jeszcze o wypowiedzi trenera Ruchu - Oresta Lenczyka,
tuż po przylocie, na lotnisku w Gdańsku: - "Lechia to żadna firma"
- powiedział lekceważąco. Jak widać - niedocenianie gdańskiego rywala
srogo się zemściło.
Przed meczem finałowym o Puchar Polski:
Jerzy Jastrzębowski o sile poszczególnych formacji drużyny:
"Najsilniejsza jest obrona, a więc Kulwicki, Salach, Marchel, Raczyński,
Kowalski, Omeljaniuk, no i obaj bramkarze - Fajfer i Woźniak. Dzięki
dobrej, czujnej grze w defensywie straciliśmy bardzo mało bramek. Na
kolejnym miejscu postawiłbym drugą linię, złożoną z niezwykle młodych,
ale nadzwyczaj utalentowanych zawodników: Wójtowicza (17 lat), Grembockiego
(18 lat) i nieco od nich starszego, ale też stosunkowo młodego Kowalczyka
(21 lat). Dochodzą do tego jeszcze Klinger, Kowalski (jeśli nie występuje
w obronie) oraz Józefowicz. Z kolei linia napadu, to Polak, Górski i
Józefowicz (jeśli nie asygnuję go do drugiej linii)".
Kierownik sekcji piłkarskiej Lechii - Janusz Kończyk:
"Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas uporczywa walka i tylko pełna
mobilizacja pozwoli odnieść ewentualny sukces. Jednakże wcześniejsze
pokonanie w Pucharze Polski aż czterech pierwszoligowców nastraja optymistycznie.
Otrzymaliśmy do rozprowadznia 5 tysięcy biletów. Oceniając zapotrzebowanie
można liczyć, że wszystkie zostaną sprzedane. Tak więc naszej jedenastce
nie zabraknie dopingu potężnej rzeszy sympatyków. To także powinno mieć
niebagatelne znaczenie".
finał Pucharu Polski 1982/83 - 22.06.1983, 17:00, Piotrków Trybunalski
Lechia Gdańsk 2-1 Piast Gliwice
1:0 Krzysztof Górski 9'
2:0 Marek Kowalczyk 39'
2:1 Ryszard Kałużyński 42'k
Lechia: Tadeusz Fajfer, Andrzej Marchel, Lech Kulwicki, Andrzej Salach,
Dariusz Raczyński, Zbigniew Kowalski (40' Roman Józefowicz), Dariusz
Wójtowicz, Jacek Grembocki. Marek Kowalczyk, Krzysztof Górski, Ryszard
Polak (65' Stefan Klinger). Trener: Jerzy Jastrzębowski
Piast: Jan Szczech, Henryk Pałka, Ryszard Kałużyński, Adam Wilczek,
Jan Mirka, Andrzej Sliz, Marcin Żemajtis, Zbigniew Żurek, Marian Czernohorski,
Marek Majka, Marian Brzezoń (76' Henryk Tkocz). Trener: Teodor Wieczorek
Sędzia: Edward Norek (Kraków)
Widzów: 17.000 (w tym ok. 5.000 z Gdańska)
Trudno opisać to, co działo się w późnych godzinach popołudniowych
na stadionie XXXV-lecia w Piotrkowie Trybunalskim po finałowym meczu
piłkarskim o Puchar Polski, pomiędzy Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice.
Rozentuzjazmowani wybrzeżowi kibice, którzy w liczbie kilku tysięcy
gorąco zagrzewali do boju swoich ulubieńców, zgotowali biało-zielonym
(czerwonym?, bo w takich właśnie strojach gdańszczanie zagrali) triumfalną,
długotrwałą owację. Gratulacjom i serdecznym uściskom w gdańskim obozie
nie było końca.
Lechia wygrała z Piastem 2:1 i zdobyła Puchar Polski, co wszyscy zgodnie
określają mianem największej pucharowej sensacji w historii pucharowych
rozgrywek w kraju. Nie tyle finałowe zwycięstwo nad drugoligowym zespołem
gliwickim jest tu szlagierem, ile wyeliminowanie przez gdańszczan renomowanych
pierwszoligowców: Widzew, Śląsk, Zagłębie i Ruch padły w Gdańsku (Zagłębie
w pobliskim Starogardzie), a ukoronowaniem pucharowej hossy III-ligowego
klubu gdańskiego (chociaż już z ostrogami świeżo upieczonego drugoligowca)
była piłkarska wiktoria nad czołowym przecież zespołem zaplecza ekstraklasy
- Piastem.
Obie strony przygotowywały się do tego spotkania bardzo starannie,
chcąc go rozstrzygnąć na swoją korzyść. Od początku mecz był zacięty,
a wysoka stawka spotkania paraliżowała wielu zawodnikom ruchy i wpłynęła
w sporym stopniu na niedokładność podań. Piłkarze Piasta hołdowali koronkowej
grze i ten system tysiąca podań okazał się nieskuteczny. Grająca uważniej
w defensywie Lechia operowała bardziej urozmaiconym zasobem zaskakiwania
rywala, przy czym najbardziej obronie Piasta dawał się we znaki Górski.
(1:0) Po obustronnych, szybkich atakach, niegroźny pozornie strzał właśnie
Górskiego w 9 minucie, który przejął piłkę egzekwowaną z rzutu rożnego
przez Raczyńskiego, nieoczekiwanie wpadł do bramki Piasta. Zasłonięty
bramkarz Szczech próbował jeszcze bronić ten strzał, jednak nie udało
się. Gliwiczanie w odpowiedzi przejęli inicjatywę, przez kilkanaście
minut dyktując przebieg wydarzeń na boisku. Ich zbytnia nerwowość, a
także niezawodny blok obrony gdańszczan stanęły na przeszkodzie realizacji
ambitnych celów. (2:0) Kiedy w 39 minucie Kowalczyk ograł w szkolny
sposób obrońcę Piasta - Mirka, na polu karnym i strzelił gola, wydawało
się, że rozstrzygnięcie zapadło. (2:1) Tymczasem w trzy minuty później
natarcie Piasta zostało zatrzymane w sposób nieprzepisowy i za podcięcie
Sliza na polu karnym przez Kulwickiego, sędzia podyktował jedenastkę
pewnie strzeloną przez 33-letniego kapitana gliwiczan - Kałużyńskiego.
Wydawało się, że uzyskanie kontaktowej bramki zdopinguje gliwiczan
do wzmożonych wysiłków po przerwie, tymczasem więcej z gry mieli gdańszczanie.
Świadectwem ich przewagi był szereg groźnych sytuacji pod bramką Piasta.
W jednej z nich Lechia miała wielką szansę na podwyższenie rezultatu.
W 60 minucie meczu Kałużyński wybił piłkę ręką w beznadziejnej dla Piasta
sytuacji (piłka zmierzała do bramki po strzale Grembockiego) - sędzia
podyktował drugi rzut karny, tym razem dla biało-zielonych. Salach nie
trafił jednak w światło bramki (obok słupka na aut), wywołując głośny
jęk zawodu na widowni licznej gromady kibiców z Gdańska.
Ostatnie minuty spotkania upłynęły pod znakiem dość wyraźnej przewagi
gliwickiej jedenastki. Jej zawodnicy - co zrozumiałe - ze wszystkich
sił starali się doprowadzić do wyrównania. Gdańszczanie z kolei coraz
rzadziej spoglądali w kierunku bramki rywali, a przede wszystkim koncentrowali
się na zabezpieczaniu własnego przedpola. Z ogromną ambicją i zaangażowaniem
powstrzymywali liczne akcje ofensywne przeciwników, chcąc za wszelką
cenę obronić korzystny dla siebie rezultat. Ta sztuka im się udała...
Po ostatnim gwizdku radość piłkarzy Lechii nie miała granic - odbyli
honorową rundę na stadionie, pozdrawiali serdecznie potężną grupę swoich
sympatyków, przybyłych do Piotrkowa Tybunalskiego, wreszcie, dotrzymując
tradycji, podrzucali trenera Jerzego Jastrzębowskiego. Następnie odebrali
wymarzony puchar z rąk członka Rady Państwa - Emila Kłodzieja. W tej
niezwykle miłej uroczystości uczestniczyli także prezes PZPN Włodzimierz
Reczek i wojewoda piotrowski - Włodzimierz Stefański.
Obawiano się o poziom finałowego spotkania, a okazało się, że przewyższało
ono sporo pierwszoligowych konfrontacji, zwłaszcza ilością emocji i
dramaturgii. Tylko pozazdrościć takiej ambicji, zaangażowania oraz pasji
w dążeniu do celu. Oczywiście co do umiejętności można było mieć zastrzeżenia,
ale przecież Lechia grała jeszcze trzy dni wcześniej w III lidze, a
większość jej zawodników nie przekroczyła dwudziestego roku życia.
Po gliwickim finale powiedzieli:
Trener Lechii Gdańsk Jerzy Jastrzębowski:
"Jestem ogromnie szczęśliwy. Po puchar sięgnęła drużyna młoda,
której średnia wieku wynosi 22 lata. Oczywiście zdaję sobie sprawę z
wielu jej braków, ale myślę, ze podstawowy człon już jest".
Trener Piasta Gliwice Teodor Wieczorek:
"Gratuluję sukcesu Lechii. Wygrała z nami zasłużenie. To drużyna
przyszłości".
Trener reprezentacji narodowej w piłce nożnej Antoni Piechniczek:
"I ja dołączam się do gratulacji. Lechia jest młodym, obiecującym
i ciekawym zespołem. Zasłużyła na ten puchar".
Szef szkolenia PZPN Edmund Zientara:
"Dobrze, że wygrała tak młoda i niezmanierowana drużyna. Sukces
Lechii jest ożywczym powiewem dla całej naszej piłki".
Na konferencji prasowej po meczu, jeden z dziennikarzy spytał trenera
Piechniczka, czy aby nasza piłkarska centrala w obawie przed kompromitacją,
nie zrezygnuje z udziału polskiego reprezentanta w Pucharze Zdobywców
Pucharów. Jednak Lechia na pewno w tej imprezie wystąpi, bo przecież
inaczej rozstrzyganie Pucharu Polski nie miałoby sensu.
Pierwszą "gwiazdą" wspomnianej konferencji był trener gdańszczan
Jerzy Jastrzębowski. Trochę speszony, bo i on debiutował w takiej roli,
zauważył słusznie, że sukces sukcesem, którego przecenić się nie da,
zwłaszcza z punktu widzenia gdańskiej piłki, to jednak widzi nie tylko
plusy drużyny, ale i jej minusy. Jednym z tych drugich był brak w Lechii
zdecydowanego lidera, piłkarza potrafiącego wziąć na siebie ciężar gry.
Ale, dodał zaraz, zespół jest młody i perspektywiczny. W pomocy grali
osiemnastolatkowie i niewiele starsi dwaj pozostali. Mieli prawo się
pogubić, co widzieliśmy zresztą okresami na murawie. A w ogóle - powiedział
na zakończenie - był to najcięższy mecz, gdyż do poprzednich drużyna
podchodziła z wiarą w zwycięstwo, bez żadnych zahamowań, piłkarze grali
z fantazją i rozmachem. W Piotrkowie stawka sparaliżowała trochę i dopiero
wówczas doszedł do świadomości fakt, że puchar może pojechać do Gdańska.
Słowo o kibicach obecnych na tym meczu. Długo przed rozpoczęciem finałowego
spotkania grupy sympatyków Lechii i Piasta toczyły słowno-muzyczny (kulturalny)
pojedynek. Niestety zacietrzewieni gliwiczanie nie popisali się podczas
grania hymnu narodowego. Nie uszanowali powagi chwili i kontynuowali
swe przyśpiewki. Z kolei po meczu młodzi sympatycy gdańskiej Lechii
nie potrafili (nie chcieli?) okiełznać swej euforii i pozostawili na
pięknym piotrowskim obiekcie ślady swojego pobytu w postaci połamanych
ławek
Ta drużyna Lechii Gdańsk zdobyła Puchar Polski w roku 1983:
I trener: Jerzy Jastrzębowski (32 lata)
II trener: Józef Gładysz (31 lat)
Bramkarze:
Tadeusz Fajfer (24 lat)
Marek Woźniak (20 lat)
Obrońcy:
Lech Kulwicki (32 lata, kapitan)
Andrzej Marchel (19 lat)
Dariusz Raczyński (21 lat)
Andrzej Salach (24 lata)
Andrzej Wydrowski (18 lat)
Walenty Omeljaniuk (30 lat)
Piotr Boroń (19 lat)
Henryk Wasiluk (19 lat)
Pomocnicy i napastnicy:
Jacek Grembocki (18 lat)
Zbigniew Kowalski (25 lat)
Jarosław Klinger (23 lata)
Dariusz Wójtowicz (18 lat)
Marek Kowalczyk (22 lata)
Ryszard Polak (24 lata)
Krzysztof Górski (25 lat)
Roman Józefowicz (25 lat)
Janusz Wydrowski (18 lat)
Jarosław Pajor (18 lat)
Po powrocie do Gdańska, piłkarze, szkoleniowcy i niektórzy działacze
(m.in. prezes Andrzej Januszewski) Lechii Gdańsk zostali uhonorowani
odznakami "Za Zasługi dla Gdańska".
I jeszcze jedno - dźwigający po meczu pucharowe trofeum w drodze do
szatni Ryszard Polak, nagabującym reporterom powiedział krótko: "No
i stało się, zagramy teraz o europejski puchar. Choćby z Juventusem.
Jak spaść, to z wysokiego konia...".
Opis
występu Lechii w Pucharze Zdobywców Pucharów